Zapraszamy do zapoznania się z nowym numerem gazetki szkolnej Prymusek-03-2023

Logopeda

Logopeda w szkole.

To zdecydowanie dogodne rozwiązanie dla rodziców dzieci z nieprawidłową wymową. Korzystając z zajęć logopedycznych organizowanych na terenie szkoły rodzice nie muszą poszukiwać specjalistycznej pomocy w Poradniach Psychologiczno-Pedagogicznych, w służbie zdrowia lub prywatnych gabinetach. Zajęcia logopedyczne prowadzone są po lekcjach, w czasie pobytu dziecka w świetlicy..

Rodzice: sojusznicy czy kibice?

Pełny sukces w terapii logopedycznej możliwy jest do uzyskania, gdy opiera się ona na triadzie, którą tworzą: logopeda stawiający właściwą diagnozę i realizujący odpowiednie ćwiczenia; dziecko/uczeń uczestniczący z zaangażowaniem i chęcią w zajęciach logopedycznych; rodzice wykonujący systematycznie zalecone przez logopedę ćwiczenia w domu, niekiedy powtarzając je dwa, trzy razy dziennie. Należy podkreślić, że i logopeda i rodzice mają wspólny cel - jest nim uzyskanie poprawy wymowy dziecka. Jeśli więc wspólny cel, to i wspólne działanie. A zatem - sojusznicy.
W trakcie trwania terapii logopedycznej po stronie rodziców i dziecka są codzienne ćwiczenia utrwalające poprawną wymowę. Warto sobie uświadomić, że poprawa wymowy to nie żaden cud logopedyczny, tylko codzienna, ciężka praca dziecka i jego rodziny. Aby nowa, prawidłowa wymowa utrwaliła się, konieczne są liczne powtórzenia ćwiczeń zaleconych przez logopedę.
Na początku terapii logopedycznej rodzice często nie wiedzą, czego oczekiwać lub mają oczekiwania nierealne w warunkach polskiej oświaty. Bardzo więc jest istotne, aby wraz z przekazaniem diagnozy logopedycznej od razu powiedzieć rodzicom, w jaki proces się angażują i zachęcić do współpracy. Jeśli tak się nie stanie, to rodzice mogą stać się właśnie tylko kibicami przyglądającymi się, jak ich dziecko zmaga się z ćwiczeniami logopedycznymi. Wtedy oczekiwany sukces nie nadejdzie tak szybko.
Podsumowując: osłabienie lub wypadnięcie któregokolwiek z elementów tej triady wydłuża czas trwania terapii logopedycznej, a czasami sprawia, że jest ona nieefektywna.
I jeszcze jedno - im starsze dziecko, tym więcej ćwiczeń trzeba wykonywać.

Można było tego uniknąć.

Nie brzmi to optymistycznie, ale okres wczesnoszkolny to na terapię logopedyczną niektórych wad wymowy jest dużo za późno.
Odróżnić tu trzeba zjawiska naturalne dla rozwoju mowy małych dzieci jak na przykład wymawianie głoski r jak l (czyli lyba zamiast ryba) czy też mówienie safa, zaba, capka, dzem zamiast szafa, żaba, czapka, dżem od takiej artykulacji, która od samego początku pojawiania się ma cech wady wymowy.
Najczęściej spotykaną wadą wymowy jest wymowa międzyzębowa, czyli taka, gdy podczas wymawiania niektórych głosek czubek języka wsuwa się między dolne i górne zęby. Podkreślić należy, że w języku polskim żadna głoska nie jest wymawiana międzyzębowo, nie jest też to stan typowy dla rozwoju mowy, a w związku z tym, dziecko z niego „nie wyrośnie" ( jak „wyrasta" z wymowy lyba zamist ryba). Międzyzębowość „kocha" dzieci, które kochały długotrwałe ssanie smoczka, długo były karmione przez smoczek z butelki lub bardzo długo ssały pierś. „Długo" to z logopedycznego punktu widzenia ponad rok od urodzenia się dziecka.
Spożywanie przez dziecko pokarmów na drodze ssania powinno zakończyć się przed okresem intensywnego rozwoju mowy, który najczęściej następuje po ukończeniu przez dziecko pierwszego roku życia. Jeśli więc dziecko rozwija mowę, a nadal jeszcze ssie, to może do artykulacji pewnych niektórych głosek układać języka tak samo jak do ssania, czyli wsuwając przednią część języka pomiędzy ząbki. Jeśli ten sposób układania języka nie zostanie od razu zatrzymany, to rozwija się wraz z mową dziecka, utrwala i pozostaje jako naturalny, choć niepoprawny, sposób mówienia danego dziecka. Często po raz pierwszy zwraca na to uwagę dopiero logopeda, gdy dziecko trafia do przedszkola.
Na etapie wczesnoszkolnym taka wymowa międzyzębowa ma już około pięciu lub sześciu lat. Usunięcie jej to gigantyczny wysiłek dla dziecka, jego rodziców i logopedy.
Podam jako przykład pewną klasę w naszej szkole, w której na 18 uczniów było 9 z nieprawidłową wymową, a z tych dziewięciu - sześcioro z seplenieniem międzyzębowym.
Większość z nich była już pod opieką logopedy w przedszkolu, lecz wada nie została całkowicie usunięta.

Nie tylko smoczek-winowajca.

Kolejnym powodem słabej wymowy wielu dzieci, obok smoczka (czyli przedłużonego okresu ssania) jest podawanie dzieciom pokarmów zmiksowanych, rozdrobnionych, papek nie wymagających gryzienia i żucia. Czynności gryzienia i żucia bardzo skutecznie wzmacniają mięśnie narządów jamy ustnej, tych samych, które biorą udział w artykułowaniu głosek. Jak więc dziecko miałoby wyraźnie mówić, jeśli jego mięśnie odpowiedzialne za artykulację są słabe, bo nie wytrenowały się poprzez gryzienie i żucie?
Dziecko może spożywać pokarmy na drodze gryzienia i żucia już około 10 miesiąca życia.
Jestem logopedą od 25 lat. Zauważam, że dzieci źle mówiących jest, niestety, coraz więcej.
Jest dla nich coraz mniej czasu. Karmienie przez smoczek i papkami jest szybkie i skuteczne z punktu widzenia napełnienia brzuszka małego dziecka, lecz zdecydowanie sprzyja wadom wymowy i wadom zgryzu.
A można tego uniknąć.